Anna Walentynowicz stała się niewygodna, bo swoim przykładem działa na innych. Stała się niewygodna, bo broniła innych i mogła zorganizować kolegów. Jest to stała tendencja władz, by izolować tych, którzy mogli stać się przywódcami. [...] Jeżeli nie potrafimy się temu przeciwstawić, nie będzie nikogo, kto wystąpi przeciw podwyżce norm, łamaniu BHP czy zmuszaniu do nadgodzin. Dlatego apelujemy, wystąpcie w obronie suwnicowej Anny Walentynowicz. Jeżeli tego nie uczynicie, wielu z Was może się znaleźć w podobnej sytuacji.
Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych i redakcja „Robotnika Wybrzeża”:
Bogdan Borusewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda,
Jan Karandziej, Maryla Płońska, Alina Pienkowska, Lech Wałęsa
Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA, Warszawa.
O rozpoczęciu strajku dowiedziałam się o godzinie 7.00 w przychodni od Alinki Pienkowskiej. [...] Wybiegłam przed bramę i tam zobaczyłam czterech „znajomych” panów, którzy wysiadali z samochodu. Udałam się do domu, panowie za mną. Korzystając z zamieszania na przejściu przez jezdnię, skryłam się u znajomych. Przez okno widziałam, jak do czterech panów dołączyły jeszcze dwie panie: sześć osób, aby mnie schwytać!
Zdawałam sobie sprawę, że muszę dotrzeć do Stoczni. Znów dyrektor powiedziałby: „Wy o nią strajkujecie, a jej nie ma, lekceważy strajk”.
Gdańsk, 14 sierpnia
Gdańsk. Sierpień 1980. Rozmowy Komisji Rządowej z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, Warszawa 1981, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Panowała ogólna radość, galimatias, Wałęsa przy mikrofonie. Dyrektor mówi: „Kończymy strajk”, a Lechu na to: „Tak, kończymy”. Poszło to od razu na cały zakład i dyrektor zaraz po tym zamknął radiowęzeł. Wszyscy wstali od stołu i wtedy wpadła na salę pani Henryka Krzywonos z MPK i skoczyła do Lecha z krzykiem: „Sprzedaliście nas! Teraz wszystkie małe zakłady jak pluskwy wyduszą!”. Wałęsa pyta, co robić. Mówię, że nie wiem, że to chyba koniec. Ręce mi już opadły. Więc Wałęsa ponownie chwycił mikrofon: „Kontynuujemy strajk solidarnościowy...”. Lecz radiowęzeł był już wyłączony. Wtedy kobiety — Ewa Ossowska, Alina Pienkowska i pani Ania [Walentynowicz] — pobiegły do bram, żeby zawracać ludzi do stoczni.
Gdańsk, 16 sierpnia
Potrzebna jest wytrwałość. Wywiad z B. Borusewiczem, „Przegląd Polityczny”, 1987, nr 9, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agniesza Dębska, Warszawa 2005.
Dyrektor dąży do zakończenia strajku. [...] Walentynowicz przyjęta do pracy, Wałęsa też, jest zgoda na upamiętnienie ofiar Grudnia. I — po dłuższych targach — zgoda na podwyżkę, na 1500 złotych dla każdego. Wygląda na to, że za chwilę delegaci przegłosują zakończenie strajku. Siedzę przy Wałęsie, szarpię go za marynarkę i szepczę: „Przeciągaj! Przeciągaj!”. A on mi odpowiada, że nie jest w stanie.
Gdańsk, 16 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur. Rozmowy z liderem opozycji demokratycznej, legendą Sierpnia ‘80 oraz podziemia „Solidarności”, pierwowzorem „Człowieka z żelaza”, Warszawa 2005, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Trafiłem na kryzys. Pytam, gdzie Lech. Negocjuje z dyrekcją. A co się dzieje? Chcą kończyć strajk. Wchodzę na rozmowy, siadam koło Wałęsy. No i widzę, że sytuacja jest rzeczywiście niedobra. Strajk się niesamowicie rozwinął, dołączyła gdyńska Stocznia Komuny Paryskiej, stanęła komunikacja miejska w Gdańsku. Fala strajkowa rozszerza się. A Stocznia Gdańska kończy. Widzę, że część negocjatorów to nasi ludzie z komitetu strajkowego, ale widzę też wielu, których nie znam. Część z nich wyraźnie trzyma stronę dyrekcji. Okazało się, że dyrekcja wystąpiła z propozycją, żeby komitet poszerzyć o przedstawicieli wydziałów. Zadbała, aby w tej grupie znaleźli się ludzie jej sprzyjający. My nie mieliśmy dostępu do wszystkich wydziałów. Lech się zgodził i znalazł się w mniejszości. Dyrektor dąży do zakończenia strajku: Demokracja, głosujcie, wszystkie postulaty uwzględnione, załatwione. Walentynowicz przyjęta do pracy, Wałęsa też, jest zgoda na upamiętnienie ofiar Grudnia. I — po dłuższych targach — zgoda na podwyżkę, na tysiąc pięćset złotych dla każdego. Wygląda na to, że za chwilę delegaci przegłosują zakończenie strajku. Siedzę przy Wałęsie, szarpię go za marynarkę i szepczę: „Przeciągaj, przeciągaj!”. A on mi odpowiada, że nie jest w stanie. Nie da rady przeciągać…
Gdańsk, 16 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2005.
Brukowana ulica, środkiem biegną szyny tramwajowe. […]
Kino „Leningrad” zapowiada projekcję filmu Robotnicy 80, zrealizowanego w sierpniu w stoczni.
[…]
O piątej po południu przed bramą numer dwa rozpoczyna się wstępna ceremonia poprzedzająca główną, na której szesnastego zostanie odsłonięty pomnik pamięci robotników – ofiar Grudnia 1970 roku. Zamontowano już betonowe krzyże wysokości czterdziestu metrów, uwieńczone trzema kotwicami z brązu. Krzyż strajkujących w sierpniu, przeniesiony bliżej i ozdobiony kwiatami, wydaje się miniaturowy. W ceremonii bierze udział ze czterysta-pięćset osób. Lech Wałęsa, którego sprawy zatrzymały w Warszawie, przeprosił, że nie może przyjechać, ale jest pierwszy sekretarz z Gdańska, Tadeusz Fiszbach, biskup Kaczmarek i Anna Walentynowicz – mała, pełna godności pani w futrzanym toczku, robotnica stoczni, prześladowana, uparta, dziś zwycięska. Kilku członków rodzin zabitych. Stojąc na zimnie, słuchamy poloneza Chopina, muzyki organowej Bacha, pieśni chóralnej robotników Wybrzeża oraz Mazurka Dąbrowskiego. Nie wiem, kim jest pierwszy przemawiający. Przedstawia historię pomnika i tłumaczy symbolikę trzech kotwic: 1956, 1970, 1976 – lata, gdy padały ofiary wśród robotników polskich. Przemawiający z trudem trzyma w dłoniach w rękawiczkach trzy trzepoczące na wietrze kartki. Potem zabiera głos biskup. W jednej ręce trzyma swój mały kapelusz, w drugiej arkusz papieru, silnym głosem mówi o sprawiedliwości, prawach człowieka i o pokoju, pokoju, pokoju. Następnie składa we wnęce u stóp pomnika szkatułę z ziemią z rzymskich katakumb, ziemię z Gdańska i z Gdyni. Pierwszy sekretarz z Gdańska nie opuszcza go na krok. Potem orszak niesie do kościoła Świętej Brygidy drewniany, poświęcony przez biskupa krzyż ze strajków sierpniowych. Nie mogę stłumić lekkiego zaniepokojenia na widok tych przedstawicieli państwa, Kościoła i „Solidarności”, zjednoczonych w obrządku, który swe podstawowe cechy przejął od reżimu i od hierarchii katolickiej.
Gdańsk, 6 grudnia
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Podobało mi się przemówienie Lecha Wałęsy, a zwłaszcza ton jego wypowiedzi. Oby tak już pozostało. Żałuję, że dziś nie mogą obok nas stać również Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz.
Być może byłoby lepiej, gdyby ta rocznica była świętem państwowym z udziałem prezydenta. Bogdan Lis ma taką nadzieję na dwudziestopięciolecie.
„Gazeta Wyborcza” nr 202, wydanie z dnia 30 sierpnia 2000.